Od bardzo dawna moim marzeniem, wyzwaniem i celem było zrobienie dżemu truskawkowego. Ale takiego z prawdziwego zdarzenia: bez zagęszczaczy i maksymalnie 3-składnikowego, gdzie na pierwszym planie w pozycji miminum 80% byłyby truskawki, trochę cukru ok 12-15% i ewentualnie do skropienia sok z cytryny, aby całość nie straciła pięknego koloru.
Co sezon mierzyłam się z tym tematem i nigdy nie byłam zadowolona z efektu. Nie chciałam dżemu zagęszczać, więc wychodził dość rzadki, by nie powiedzieć “za rzadki”. Truskawki to nie porzeczki, same się nie zagęszczą, a pektyny to towar mocno deficytowy w przypadku tego owocu, więc trzeba było inaczej podejść do tematu. Odparowywanie do skutku sprawiłoby, że za mały słoiczek dżemu musielibyście naprawdę słono zapłacić, więc też odpada. Jak zaczęłam blendować, to robiła się breja i czułam, że grzeszę blendując truskawki na dżem…
Wiele osób pytało się o przetwory z truskawek. Niby mam syropy, truskawkę z rabarbarem, truskawkę z czekoladą, ale klasycznego uwielbianego przez wszystkich dżemu truskawkowego nie było w ofercie.
W tym roku uparłam się, że go w końcu zrobię! Do tematu podeszłam autorsko i tym razem wyszedł taki jak chciałam. I to bez zagęszczenia! Charakteryzuje się bardzo naturalną konsystencją, daleką od konsystencji galaretki, ale cały czas jest to gęstość wystarczająca, aby nie zsunąć się z kanapki :-) Jak go spróbujecie, to od razu poczujecie różnicę. Sklepowe galaretki o smaku truskawkowym się nie umywają.
Bardzo się cieszę, że najklasyczniejszy z polskich dżemów stanie się elementem mojej oferty. Ten przykład pokazuje, że warto próbować i próbować, aż do skutku. Czasem proces trwa trochę w czasie, ale efekty w końcu będą nas uszczęsliwiać!
Dzisiejsze mottto: “Nie odpuszczaj i nie schodź z jakości! Albo na maxa albo wcale!”
Najnowsze komentarze